Warsztaty w robieniu ozdób choinkowych
i zapoznanie uczniów z tradycjami i obrzędami świątecznymi
na Kurpiach.
W dniu 20 grudnia odbyły się warsztaty w robieniu ozdób choinkowych oraz zapoznaniu z tradycjami i obrzędami bożonarodzeniowymi. Klasę I odwiedziła pani Stanisława Krysiak, babcia dwóch uczennic z danej klasy. Podczas spotkania uczniowie dowiedzieli się w jaki sposób wykonuje się kolorowe ozdoby świąteczne. Wykonali piękne „Gwiazdy” z papieru i łańcuchy. W czasie trwania zajęć wiedza uczestników została wzbogacona informacjami o tradycjach i obrzędach bożonarodzeniowych na Kurpiach. Spotkanie przebiegało w bardzo miłej atmosferze, przy dźwiękach i śpiewie kolęd.
Ze świętami Bożego Narodzenia związanych jest bardzo wiele tradycji.
Dawniej na Kurpiach święta nie były może tak bogate, ale na pewno nie mniej ciekawe. Nie było Mikołaja, ani prezentów pod choinką, większą wagę przywiązywano do duchowego wymiaru Bożego Narodzenia. Dzieci czekały na święta, bo na stole pojawiały się niecodzienne przysmaki, nieco starsi na możliwość psot i psikusów. Ot, jak choćby podpalenie snopków siana, które wyciągali po cichu ze stodoły. Zwyczaj dekorowania choinki przyszedł na Kurpie dopiero przed II wojną światową. Ozdabianie drzewka miało charakter niepowtarzalny. Rodzice, dzieci i dziadkowie wspólnie wykonywali ozdoby świąteczne. Służyły do tego takie materiały jak: słoma, bibuła, czy papier. Lista ozdób wykonywanych na Kurpiach była bardzo długa. Wykonywane były między innymi: łańcuchy, gwiazdy, bombki, aniołki z bibuły, koszyczki ze słomy. Wcześniej, zamiast drzewka w każdym kącie chaty był stawiany snopek zboża, ozdobiony kwiatami z bibuły. Nie było popularnych dziś Mikołajek i obdarowywania się upominkami. 6 grudnia modlono się do św. Mikołaja, w tradycji ludowej uznanego za patrona pasterzy, a także wilków i drapieżnych zwierząt. Do świąt należało też przygotować chałupę. Dużą izbę bielono wapnem, w oknach zawieszano wycięte z białego papieru firanki. Sufit zdobiły ozdoby z bibuły, głównie wstążki w kurpiowskich "fest kolorach": żółtym, fioletowym, zielonym. Pod ścianą ustawiony był domowy ołtarzyk, a w nim znajdowała się figura Matki Bożej, święte obrazki, świeczniki, a także kwiaty z bibuły. Wigilia nazywana była na Kurpiach "wilią" lub "zilją". Tego dnia obowiązywał ścisły post, był zakaz przędzenia, szycia i tkania. Wierzono, że mogłyby poplątać się nici, nie tylko te tkane, ale życia. W Wigilię do domu miał pierwszy przyjść mężczyzna, bo to przynosiło pomyślność, kobieta zwiastowała zaś kłopoty i niedostatek. Podobnie jak dziś, dzieci czekały na pierwszą gwiazdkę, żeby rozpocząć wieczerzę wigilijną. Zanim domownicy zasiedli do stołu, wspólnie się modlili. Stół był przykryty białym obrusem, pod nim siano (na pamiątkę, że mały Jezus leżał na sianku w żłóbku). Dziś, dodatkowe nakrycie czeka na niespodziewanego gościa. Dawniej dodatkowe miejsce przy stole należało do zmarłych członków rodziny. Wieczerza składała się z kapusty z grzybami, ziemniaków, fasoli, kaszy jaglanej, ryb. To, czym zastawiano stół, zależało od tego, czy gospodarz był majętny, czy ubogi. Kolację rozpoczynały życzenia gospodarza: "abyśwa za rok scanślizie docekali". Wszyscy dzielili się opłatkiem, a dzieci na znak posłuszeństwa i oddania rodzicom, całowały matkę i ojca w ręce. Po wigilii rodziny wybierały się na pasterkę wozami zaprzężonymi w konie. Pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia upływał w rodzinnej atmosferze i tylko we własnym domu. Rzadko chodzono w odwiedziny, a jak już tak się zdarzyło, to tylko w gronie najbliższej rodziny. Do pierwszego dnia każdy starał się już wcześniej przygotować. Wszyscy bardzo przestrzegali zasady, żeby żadnej ciężkiej pracy nie wykonywać. Wcześniej znoszono nawet drewno na opał, przestrzegano by nie prasować, nie szyć, nie czyścić butów a nawet nie obierano ziemniaków do obiadu. Drugi dzień świąt rozpoczynał dopiero czas zabaw i kolędowania.